25 lipca 2014

Jacy ci ludzie są naiwni...

Budzę się w nieswoim łóżku. Jestem trochę zdezorientowana, gdyż nie wiem co ja tutaj robię. Ale nagle wspomnienia z dnia poprzedniego powracają: jestem fotografem Lube, jesteśmy zakwaterowani w hotelu w oczekiwaniu na mecz z Cuneo, mam wspaniałych przyjaciół i jednego typka, który ostatnio zaczął odwalać. A propos niego, odwracam z niechęcią głowę w lewo i widzę jeszcze śpiącego Zaytseva. Jego klatka piersiowa unosi się miarowo, a ja w tym czasie mu się przypatruję. Wiem, że raczej nie powinnam, ale to na chwilę obecną jest silniejsze ode mnie. Jego rozczochrane włosy i dwudniowy zarost dodają mu pewnego rodzaju uroku, któremu ciężko jest się przeciwstawić. Zagryzam dolną wargę, aby nie poddać się pokusie i nie zatracić się w chwili zapomnienia. Muszę być twarda, tak jak wczoraj. Dla nas wyjdzie to jak najlepiej. Ja nie zostanę skrzywdzona, a i on się nie rozczaruje. Bezszelestnie wychodzę spod kołdry i kieruję się w stronę łazienki, w której wykonuję swój poranny rytuał. W ubiorze stawiam na wygodę, gdyż czeka nas dzisiaj jeszcze jeden trening i popołudniu mecz. Muszę jeszcze niezauważona jakoś przemknąć się na stołówkę, ale mi to niestety się nie udaję, bo gdy tylko otwieram drzwi od łazienki widzę jak Ivan siedzi na łóżku. Widać, że jest jeszcze mocno zaspany, ale gdy tylko mnie zauważa momentalnie się prostuje i nie spuszcza ze mnie wzroku. Unoszę jedną brew w geście, że jednak mi się to nie podoba i ruszam w stronę drzwi.
-Idziesz już na śniadanie? -przerywa mi moją czynność. Ja bardzo powoli odwracam się w jego stronę, bo jednak wypadałoby chociaż odpowiedzieć.
-Tak. -potwierdzam jego przypuszczenia kiwnięciem głowy. -Za dwie godziny macie trening, więc tobie radzę również się spieszyć. -mówię do niego bez krzty jakiegokolwiek wyższego uczucia i ponownie zaczynam iść w stronę drzwi.
-Ewa... -o, nie... Wiem co zaraz się zacznie. Muszę już stąd iść, muszę już stąd wyjść! Przyspieszam kroku. -Możemy porozmawiać? -wiem, że próbuje mnie zatrzymać, ale ja udaję, że go wcale nie słyszę i wychodzę. Odchodzę parę metrów i z bezsilności zatrzymuję się, podchodzę do ściany i w geście rezygnacji opieram o nią głowę. Nie wiem, ile już tam jestem. W pewnym momencie czuję na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Powoli odwracam głowę w tamtą stronę z nadzieją, że jednak nie jest to mój współlokator. Jakąż czuję ulgę, gdy koło siebie widzę Bartka. Zauważam, że patrzy na mnie z troską w oczach.
-Ewa, wszystko w porządku? -jak może być w porządku?! -krzyczę desperacko we własnych myślach.
-Jasne. -przywdziewam na twarz kłamliwy uśmiech numer jeden. Wiem, że i tak mi nie wierzy, ale zbyt dużo mnie kosztuje przyznanie się do prawdy. Lecz po chwili spuszczam głowę. Jest to zbyt przytłaczające. A on przyciąga mnie do siebie i mocno przytula, dając w ten sposób choć namiastkę bezpieczeństwa. Choć na moment. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna. Wtulam się w niego jeszcze bardziej, a on gładzi moje plecy, abym się uspokoiła. Z tego wszystkiego najzwyczajniej w świecie chce mi się płakać. Już mi łza kręci się w oku, gdy ten unosi mój podbródek, abym mogła na niego spojrzeć. Na początku przypatruje się mi bez słowa, ale w końcu mówi z przekonaniem w głosie, i nie tyle, żebym w to sama uwierzyła, ale żebym mu zaufała.
-Nie warto. -patrzę się w jego oczy, bo chcę zrozumieć. Zrozumieć skąd bierze aż taką pewność, pragnę poznać jej źródło. Jestem chyba trochę otumaniona tym wszystkim, tymi myślami, ale daję radę jeszcze pokiwać głową na potwierdzenie. Nastawia swoje ramię, abym mogła go za nie chwycić i robię to. Ruszamy na stołówkę. Wiem, że ma to głębszy sens. Pokazuje mi w ten sposób, że chce mi pomóc. Przez cały posiłek nie porusza już tej kwestii. Stara się robić wszystko, abym choć na moment zapomniała. Zagaduje mnie, rozśmiesza, wciąga do rozmowy z innymi siatkarzami. I mu się udaje... Pod koniec śniadania mam już uśmiech na twarzy. Wydawał mi się tak odległy, a przez jedną osobę, i po której się tego w ogóle nie spodziewałam, jestem wyrwana od męczących myśli. Gdy już kończę jeść wstaję od stolika, odnoszę tacę, ale powracam jeszcze w tamte miejsce. Nie siadam na swoje krzesło, ale tak jak wczoraj podchodzę od tyłu do siedzącego jeszcze Bartka i przytulam się do jego pleców. Widać, że jest trochę zaskoczony. Na dodatek całuję go w policzek i szepczę cicho:
-Dziękuję. -spogląda na mnie i przypatruje się mojej twarzy.
-Za co? -pyta się jeszcze, choć doskonale wie o co chodzi. Posyłam mu spojrzenie, które mówi w zabawny sposób, aby nie robił z siebie głupka. Rzucam w jego stronę uśmiech i wychodzę z pomieszczenia. Jestem absolutnie przekonana, że oczy całej sali były zwrócone na nas, bo nikt przecież nie spodziewał się, że mnie i Bartka coś łączy. W zasadzie to jeszcze nic nie łączy. Mówiąc "jeszcze" miałam na myśli tylko przyjaźń. Jakoś nigdy nie miałam szczęścia do facetów, więc wolę teraz nie ryzykować. Idę do swojego pokoju i kładę się na łóżku z laptopem i moim aparatem. Postanawiam poprzerzucać trochę zdjęć, bo może mi zabraknąć pamięci na ich robienie w trakcie meczu. Przezorny zawsze ubezpieczony. Po kilku minutach słyszę pukanie do drzwi. Więc przynajmniej wiem, że nie jest to Ivan. Odpowiadam ciche "proszę" i w pokoju pojawia się najpierw głowa Jiri'a, który pyta czy może wejść. Kiwam twierdząco głową i pojawia się cała reszta jego osoby. Bez pytania kładzie się na miejsce Ivana i krzyżuje ręce za swoją głową. Od razu w mojej głowie wyskakuje czerwona lampka, która oznacza, że coś jest nie tak.
-Co jest? -pytam prosto z mostu. Nie chcę, aby dłużej się tym zadręczał. Bądź co bądź trochę go lubię. Niby nie miałam jeszcze okazji spędzić z nim więcej czasu, ale wydaje mi się, że to sympatyczny chłopak. On marszy tylko brwi, jakby bił się z myślami. Przewracam się na bok, aby być skierowana przodem do niego. Patrzę na niego z zachętą w oczach.
-Potrzebuję twojej rady. -widzę, że ciężko mu się jest przełamać. Czyli jest to coś poważnego. -Jesteś kobietą, więc chciałbym się dowiedzieć co ty o tym myślisz. Potem pewnie pogadam jeszcze z naszą "ciotką dobrą radą" Draganem, ale zależy mi na twojej opinii.
-Słucham cię uważnie. -mówię do niego, aby pokazać mu swoje zainteresowanie i jednocześnie, aby nie wystraszyć. Mija dłuższa chwila, a on nie spuszcza wzroku z sufitu.
-Moja dziewczyna jest w ciąży. -wyraz jego twarzy w ogóle się nie zmienia, więc nie wiem czy się cieszy, czy nie. Przecież on zostanie ojcem! Raczej powinien się cieszyć, a tu nic. Czyli coś jest nie w porządku.
-Ale? -próbuję wyciągnąć z niego cokolwiek, bo na razie to nic nie wiem. I jak mam mu w tym pomóc?
-Ale nie ze mną. -odpowiada ze stoickim spokojem. A, no to jednak nie zostanie. O mamuniu... Gwałtownie siadam w pozycji wyprostowanej. On również siada i opiera się dłońmi na kolanach. Nie wiem, co mam w tej chwili mu powiedzieć, więc po prostu się do niego przytulam. Nie odrzuca mnie, a nawet sam się we mnie wtula. Głaszczę go po głowie, aby pokazać, że nie jest z tym wszystkim sam. Ależ to dziwne... Pół godziny temu sama potrzebowałam pocieszenia, a teraz to ja jestem w roli pocieszyciela. O ironio...
-Mam być miła czy szczera? -pytam się go otwarcie, bo nie wiem, czy oczekuje ode mnie potwierdzenia tego, co już sam zaplanował, czy po prostu nie wie, co z tym zrobić.
-Z chęcią posłucham co mi powiesz i tak, i tak. -prawy kącik jego ust nieznacznie unosi się ku górze, ale nie jestem w stanie określić czy jest to cień uśmiechu, czy zwykły grymas.
-Chyba nie jestem odpowiednią osobą na udzielanie tego typu rad. Jestem kompletnym przeciwieństwem tego, co raczej powinno się robić. -marszczę nos myśląc o swojej sytuacji.
-Oj nie marudź.- przewraca oczami, ale lekko się uśmiecha. Teraz jest mu pewnie lepiej z myślą, że nawet jeśli podejmie złą decyzję to przynajmniej nie będzie sam.
-Jak już mam być szczera to muszę powiedzieć, aby spadała na bambus. Jak tylko ją spotkam to już ja się nią zajmę... -mówię z bojową miną całkowicie pewna swojego pomysłu. Na twarzy Jiri'a pojawia się duży uśmiech, który jest w tej chwili skierowany tylko dla mnie. A mi robi się jakoś lżej na sercu. Udało mi się go pocieszyć. I z tego co widzę, to on już jakoś nadzwyczajnie się tym nie przejmuje. -A jeżeli mam być miła to radzę, abyś z nią szczerze porozmawiał. Abyś powiedział jej, co czujesz w tej sytuacji i musisz sam w spokoju się nad tym wszystkim zastanowić. W końcu musisz podjąć jakąś decyzję.
-Wczoraj pół wieczoru mi się tłumaczyła i płakała jednocześnie. Przykro mi było słuchać jej płaczu, ale płakała nie przeze mnie, lecz tylko i wyłącznie przez swoje czyny. -na chwilę zamyśla się, a ja już wiem, że właśnie w tym momencie układa mu się wszystko w głowie i pomału zaczyna podejmować decyzję. Zuch chłopak!
-Musisz sam zdecydować, czy chcesz wejść dwa razy do tej samej rzeki. -kładę swoją rękę na jego splecione dłonie. Zaplatam swoje palce wokół jego, bo chcę mu w ten sposób pokazać, że może na mnie liczyć. I że bez względu na to, co wybierze, ja i tak będę stała po jego stronie. Chyba właśnie to do niego dociera. Siedzimy przez moment w ciszy i przyglądamy się naszym splecionym dłoniom. Do pokoju wpada Ivan, który staje w drzwiach jak wryty, gdy widzi nas razem. Jego wzrok szybko wędruje na nasze ręce. Widząc to unosi brew w geście zdziwienia, ale nie komentuje tego.
-Nie będę wam przeszkadzał. -mówi to i szybkim krokiem idzie do łazienki, do której po chwili wchodzi. Mój wzrok jest utkwiony w drzwiach, gdzie tamten właśnie zniknął. Dochodzę do wniosku, że nie chcę, aby tak wyglądały nasze stosunki. Chcę, aby wyglądały tak jak przed naszym pocałunkiem.
-A jak tam sprawa pomiędzy wami? -przerywa mi chwilę rozmyślań Jiri. Wzrokiem podążam na jego twarz. I kompletnie nie wiem, co odpowiedzieć, bo najzwyczajniej w świecie sama tego nie ogarniam.
-Nie ma żadnych "nas". -odpowiadam mu w zasadzie zgodnie z prawdą. Ten tylko kręci głową
 na znak, że tego nie rozumie.
-W takim razie skoro nie Ivan to jest ktoś inny? -pyta się mnie zaciekawiony, ale nie ponagla. Ja lekko spuszczam wzrok i przygryzam dolną wargę.
-A jednak! -wykrzykuje uradowany z tego, że zgadł. Przynajmniej mu się humor poprawił... -To jest ktoś stąd? -konspiracyjnie unosi brew ku górze. Przez chwilę waham się, czy mu się zwierzyć, ale w sumie on już to zrobił w stosunku do mnie. Więc kiwam potakująco głową. -Czy przypadkiem nie jest to Bartek? -normalnie strzelił jak nie powiem co... Wybucham śmiechem słysząc jego sugestię. On tylko się dziwi, co jest w tym takiego zabawnego.
-A idź ty, głupku. -mój śmiech słychać pewnie na całym korytarzu, więc już na pewno w naszej łazience. Więc czemu on jeszcze nie wychodzi?
-Cicho, jeszcze nie skończyłem zgadywać. -wykonuje pozę myśliciela. Muszę przyznać, że bardzo zabawny człowiek z naszego Kovara. Na mojej twarzy gości teraz bardzo duży uśmiech. Ale to wszystko jego wina! -A może to ja ci się podobam? -klaszcze w dłonie na znak, że jest to przednia myśl i najprawdopodobniej zgadł. Na co ja tylko rozkładam ręce.
-Mylisz się mój drogi. -odpowiadam, a ten na żarty smutnieje. -Ale i tak ciebie kocham najbardziej. -wyciągam rękę w jego stronę i głaszczę jego policzek. Oczywiście robię to ze śmiechem, aby zrozumiał moją aluzję, że to tylko zabawa. On w tym czasie dumnie wypina pierś i zachowuje się jakby co najmniej dostał Oskara. Przekomiczny człowiek. Za cholerę nie rozumiem jego dziewczyny. Teraz to już chyba byłej... Nie odpuszcza i dalej stara się rozgryźć tę nurtującą rzecz. Wymienia praktycznie prawie wszystkich, ale ja za każdym razem zaprzeczam ruchem głowy. Nie wymienił tylko najważniejszego... -Ej, dobra już, starczy! Zaraz zaczniesz jeszcze wymieniać trenerów i sztab. -wystawiam w jego stronę język. Już mam zamiar sama go w tym wyręczyć i wyjawić mu rozwiązanie, gdy ten mało co nie podskakuje.
-Tobie podoba się Dragan! -wykrzykuje mało co nie zachłystając się powietrzem. I w tym momencie słyszę ciche stuknięcie zamykanych drzwi. Łazienki... On to słyszał. On to wszystko słyszał... Patrzy się na mnie w taki sposób, jakby nie mógł w to uwierzyć. Jego twarz wyrażała ogromne zdumienie. Skoro zdziwiło to nawet Jiri'a, to co dopiero jego. Nie spuszczamy z siebie wzroku i staramy się wyczytać coś z naszych twarzy. Lecz po chwili on się opamiętuje i pomału wychodzi z pokoju. Wygląda to tak jakby go wmurowało, a on ostatkiem silnej woli zmusza swoje nogi do przejścia tych paru metrów, aby nie być już ze mną w jednym pokoju. Gdy wychodzi mój wzrok jest utkwiony w drzwiach wyjściowych. Mija dłuższa chwila, gdy Kovar decyduje się jednak do mnie odezwać. -Ale on też nie jest ci obojętny. -kieruję wzrok na niego i wyczytuję w jego oczach, że to niestety prawda. Dopiero teraz sobie to uświadamiam. Ale przecież było już tak pięknie... Spuszczam głowę. Sama już się w tym wszystkim pogubiłam.
-Masz może ochotę na spacer? -pytam się go jak gdyby nigdy nic unosząc głowę. Jiri jest trochę zaskoczony moją propozycją, ale ochoczo zgadza się. Idziemy na tę samą plażę, na której byłam wczoraj. Czas biegnie zadziwiająco szybko podczas naszej rozmowy i wygłupów. W końcu przypominam sobie dlaczego on tak w ogóle do mnie przyszedł. -Postanowiłeś już coś w związku z twoją dziewczyną? -pytam się go trochę z ciekawości, ale staram się go tym nie spłoszyć.
-Zacytuję tutaj kogoś: "niech spada na bambus". -i wybucha śmiechem. Ja również do niego dołączam. Ogromnie cieszę się ogólnie z jego szczęścia. I to nawet moja zasługa! Przez to, że tak dobrze się bawiliśmy spóźniamy się pół godziny... na trening. Gdy wpadamy biegiem na halę nie możemy wyrównać naszego oddechu. Swoim zachowaniem zwracamy uwagę każdego siatkarza i całego sztabu. W tym trenera... Zaczyna wydzierać się na biednego Jiri'a. W zasadzie to mu się nie dziwię, bo przecież popołudniu mają ważny mecz, a on jest jednym z czołowych graczy. Już mam wtrącić się, że to moja wina, ale zauważywszy to Kovar ucisza mnie ręką, abym jednak się nie odzywała, bo jeszcze i mi się dostanie. Giuliani kończy długi wykład dotyczący punktualności, a po nim kieruje na mnie swój gniewny wzrok. Udaje mi się zrobić minę niewiniątka, ale uświadamiam sobie, że przecież on nic mi nie może zrobić, bo mam innego przełożonego. I takim oto sposobem Jiri dostaje dodatkowo dziesięć kółek wokół hali, a mi uchodzi na sucho. Mogę w końcu zająć się fotografowaniem. Bo to moja praca i za to mi płacą! Wszystko byłoby pięknie i cudownie, gdybym w pewnym momencie zachowała ostrożność. W zasadzie to nie ja! Podczas gdy ja przeglądam na aparacie właśnie zrobione zdjęcia, bardzo mocno uderzona piłka ląduje na moim sprzęcie. I już po chwili mogę go oglądać całego rozwalonego na kawałki i rozsypanego na podłodze. Patrzę się na to cała zdębiała. Wokół panuje całkowita cisza. Przykucam pomału przy szczątkach mojego aparatu i szukam najważniejszego. Karta! Jest! Nawet nie uszkodzona. Dziękuję Bogu w duchu, że chociaż to ocalało, ale już po chwili gwałtownie wstaję i z mordem w oczach szukam winowajcy. Każdy mi się przypatruje i jest ciekawy, co teraz zrobię, ale tylko jedna twarz jest blada jak ściana.
-KUREK, TY IDIOTO! -wrzeszczę na niego, a ten robi się jeszcze bledszy. Podchodzę do niego ciskając wzrokiem pioruny w jego stronę, wyciągam oskarżycielsko palec wskazujący i mówię soczystą wiązankę słów w jego kierunku. Stoi przede mną cały skruszony, ale na mnie to nie działa. W końcu ktoś łapie mnie od tyłu za ramiona i próbuje odciągnąć od biednego Bartka. Odwracam głowę w kierunku tamtego osobnika, ale ma ten ktoś szczęście. Powiecie "czemu?". Bo jest Draganem. Daję się jakoś ugłaskać i trochę spuszczam z tonu. Pytam się trenera, czy jestem tu jeszcze potrzebna, bo nie mogę już pracować, a on pozwala mi odejść. Zabierając ze sobą kartę pamięci wychodzę, wcześniej przechodząc koło mojego aparatu. A raczej tego, co z niego zostało... Przed halą stwierdzam, że wypadałoby się uspokoić, więc liczę do dziesięciu. Potem drugi raz, ale w połowie nie wytrzymuję i znowu idę zła jak osa. Wracam do pokoju i kładę się na łóżko. Chcę coś porobić, ale nie wiem co. W moje oczy rzuca się książka Ivana. Nachodzi mnie wielka ochota, aby ją przeczytać, ale byłoby to pogwałcenie jego przestrzeni i rzeczy w niej się znajdujących. Wybieram więc swoją książkę, której nie skończyłam czytać w autobusie, zakładam słuchawki i dosyć głośno włączam muzykę. Lektura wciąga mnie do tego stopnia, że nawet nie zauważyłam jak w pokoju znalazł się Zaytsev. Gdy spostrzegłam jakiś cień szybko poruszający się myślałam, że dostanę zawału. Zdejmuję szybko słuchawki, ale nie przestaję czytać książki. W ogóle staram się nie zwracać na niego uwagi, ale kiedyś i to nie wystarczy. Teraz stwierdzam, że to wspólne łóżko wcale nie było takim dobrym pomysłem. Bo po szybkim prysznicu także i Ivan chce się położyć. Lecz z tej opresji ratuje mnie ciche pukanie. Bardzo cichutkie... Kurek! Ivan odpowiada "proszę" i do naszego lokum wchodzi Bartek ze spuszczonym wzrokiem.
-Ewa, ja chciałbym cię przeprosić... - mówi bardzo pokornie.
-Gotowy? -przerywam jego pewnie wyuczoną już mowę. Ten patrzy się na mnie nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. -No przecież musisz mi odkupić aparat. -mówię bardzo oczywistą dla mnie rzecz. -No chyba że nie chcesz, żebym z wami pracowała. Przecież bez tego ustrojstwa jest to niemożliwe. -pytam go z lekkimi wątpliwościami, czy przypadkiem nie zgadłam. Tamten potulnie zgadza się i idziemy na miasto. Musimy szybko się uwijać, bo mamy niespełna trzy godziny do meczu. A ja, jak na kobietę przystało, wybrzydzam, że to tu mi coś się nie podoba, to tam. Na szczęście udaje nam się wybrać mój ideał. W hotelu rozchodzimy się każde w swoją stronę, ale uprzednio całuję go w policzek i dziękuję, że zamiast nastawiać się psychicznie na ciężkie starcie to on wolał chodzić ze mną. Mógł przecież dać mi tylko pieniądze, ale oczywiście nie pomyślał... Już mam zamiar wracać do swojego lokum, gdy jednak ogarnia mnie mała niechęć do tamtego miejsca. A raczej nie do miejsca, lecz osoby, z którą muszę go dzielić. I w zasadzie to też nie do Ivana, lecz do szczerej rozmowy z nim. Dlatego wybieram bezpieczniejsze rozwiązanie i idę szukać Dragana. Mam szczęście, bo właśnie wychodzi z pokoju Jiri'a. Pewnie też przeszedł przez tę samą rozmowę co ja. Wyjaśniam mu, że chciałabym skorzystać z jego aktualnego pokoju, bo muszę trochę zaznajomić się z nowym aparatem, a raczej nie mam ochoty wracać do siebie. Na szczęście rozumie mnie, daje mi swoje klucze od pokoju, a ja jeszcze przelotnie całuję go w policzek. Już odwracam się do niego tyłem, gdy ten chwyta mnie jeszcze za rękę. Spoglądam na niego, ale on wcale się nie odzywa. Po dłuższej chwili, gdy tak stoimy naprzeciwko siebie on jak gdyby nigdy nic puszcze mnie i odchodzi. Jestem trochę zdezorientowana jego zachowaniem. Ale czort z tym! Przynajmniej mam swój stary pokój na wyłączność! Do meczu staram się zrozumieć mechanizm działania mojej nowego nabytku, cykam kilka zdjęć i ruszam na halę, na której ma odbyć się odprawa. Zabieram po drodze drugą kartę pamięci i jakiś napój. Na hali chłopcy już zaczynają się rozciągać. Właśnie sobie uświadamiam, że jest to mój pierwszy mecz odkąd tu pracuję. Trochę dziwnie tu się czuję, ale nie zapominam po co tu jestem. W pewnym momencie wszyscy siatkarze zbierają się przy trenerze posłuchać ostatnich wskazówek, a ja w tym czasie podchodzę do poszczególnych siatkarzy. Najbliżej mnie stoi Jiri, więc przytulam go życząc szczęścia. Odwzajemnia to, a ja idę dalej. Kolejnym moim celem jest Bartek. Jak to zwykle bywa, jest do mnie odwrócony plecami, więc ja znowu przytulam go od tyłu, ale z taką różnicą, że nie za szyję jak to było, gdy siedział, lecz teraz w pasie, bo jestem stanowczo za niska przy jego ponad dwóch metrach. Ten odwraca się do mnie i również mnie przytula. Zaczyna zbierać mi się gula w gardle, jak zawsze, gdy jestem czymś wzruszona lub przejęta. Teraz jest ona spowodowana przez oba czynniki. Zostaje mi jeszcze tylko Dragan. Widzę, że i on już idzie w moją stronę. Wspinam się na palce, aby być choć odrobinę wyższa i mocno obejmują go za szyję. Ten nie pozostaje mi dłużny i stoimy w takiej pozycji dłuższą chwilę.
-Chciałbym z tobą po meczu o czymś porozmawiać. -mówi do mnie, a ja unoszę głowę, aby móc na niego spojrzeć. Kiwam głową na znak, że rozumiem.
-Powodzenia. -mówię do niego chyba z jeszcze bardziej ściśniętym gardłem.
-Dzięki, mała. -i odchodzi. Ja zdążam tylko trzepnąć go jeszcze w ramię i głośno zaprotestować, że wcale nie jestem mała, ale po chwili na moją twarz wpływa wielki uśmiech, którym odprowadzam Dragana. Jest mi troszkę lepiej, ale najtrudniejsze dopiero przed nami. Rozpoczyna się mecz, a ja zamiast fotografować mocno trzymam kciuki za naszych. Pierwszy set z naszej strony jest po prostu katastrofą. Co z tego, że taki Jiri czy Bartek zdobywają pojedyncze punkty, gdy Zaytsev nie może przebić się przez blok przeciwnika. Kończy zaledwie jedną akcję na kilkanaście rozgrywanych do niego, a każdy serwis ląduje w siatce lub na aucie. Chłopcy schodzą ze spuszczonymi głowami na przerwę przed drugim setem, a mi aż serce się kraja. Stwierdzam, że jest to całkowita wina Zaytseva. Przez moją głowę przemyka na krótką chwilę myśl, że dzieje się tak przeze mnie. Ale powinien on rozumieć, że nie wolno łączyć życia zawodowego z prywatnym, gdyż ma to właśnie takie skutki jak teraz. Siatkarze zamieniają się stronami i zaczynają drugą partię. Gra nie wygląda lepiej, a nawet można powiedzieć, że gorzej. W połowie Ivan zostaje zmieniony przez Giombiniego i do końca seta siedzi na ławce. Tak strasznie robi mi się żal... Nawet nie drużyny a samego Ivana. Nawet zmiana nie pomogła, bo przegrywają ponownie. Następuje teraz dłuższa przerwa pomiędzy partiami, więc muszę działać. Bez namysłu idę w stronę rozgrzewającego się na podłodze Zaytseva. Po drodze zgarniam jeszcze jakiś ręcznik. Przyklękam przy nim, a on jest całkowicie zdezorientowany. Przyglądamy się sobie bez słowa przez krótką chwilę, po której ja praktycznie rzucam się na niego i mocno przyciągam go do siebie. Ten nie pozostaje dłużny i również bardzo mocno mnie przytula. Sadza mnie na swoich kolanach i tak siedzimy dłuższą chwilę nie potrafiąc się od siebie oderwać. To nie ważne, że wokół nas jest pełno siatkarzy, sztabu, kibiców i kamer. Na chwilę obecną jesteśmy tylko my oboje i to nam całkowicie wystarcza.
-Tak bardzo tęskniłem. -szepcze w moje włosy. Słysząc to z tego wzruszenia po moim policzku spływa jedna łza, którą szybko ścieram, aby nikt nie zauważył. Kończę już te nasze ściski i siadam naprzeciwko niego.
-Nie dziwię się czemu wszystkie piłki ci uciekają. -mówię ze śmiechem do niego i zaczynam wycierać jego ręce całe mokre od potu i wysiłku. Patrzy na mnie ze skupieniem, ale uśmiecha się. To może być doby znak. Zawodnicy już muszą wchodzić na boisko, ale Ivan jeszcze raz mnie przytula. -Skop im wszystkim tyłki. -mówię do niego, a ten kiwa głową z bojową miną. I już wiem, że będzie dobrze. Na boisko wchodzi początkowy skład. Ivan gra jak natchniony, a drużynę to w wielki sposób mobilizuje. Trzeci set jest nasz. Pomagam jak tylko mogę: roznoszę wodę, podaję ręczniki, no i robię kilka zdjęć. Muszę w końcu dodać coś na stronę, bo mnie wyleją. Czwarty set również należy do nas. A przed nami tie break. W przerwie podchodzę do Ivana.
-Jeśli to wygrasz, zrobię ci bardzo relaksujący masaż. -szepczę mu do ucha, a jemu pojawiają się iskierki w oczach. Na odchodne całuje mnie w policzek. Zaczynają dobrze. Do małego załamania dochodzi podczas silnej zagrywki przeciwnika. Ale udaje im się wyjść z tego niewygodnego ustawienia. Przy stanie 15:14 dla nas na zagrywkę idzie Ivan. Mi aż zbielały kłykcie od kurczowego ściskania kciuków. Z tego stresu postanawiam zamknąć oczy i po prostu czekać, co przyniesie rozwój dalszych wydarzeń. Nie schrzań tego, Zaytsev. Gwizdek sędziego sygnalizuje koniec meczu. A ja za spokojem mogę otworzyć oczy. Widząc szczęście tych wariatów ciężko jest się samemu nie uśmiechnąć. Pierwszy podbiega do mnie Dragan.
-Gratuluję udanego debiutu, pani fotograf. -obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie.
-W ogóle nie ma ze mnie pożytku na tym stanowisku. Powinnam przestawić się na rasowego kibica. -śmieję się z samej siebie. -To ja tobie powinnam pogratulować. Miałeś świetne rozegrania, szczególnie w końcówce. -posyłam do niego szczery uśmiech, a on odpowiada mi tym samym. Zostaję jednak przejęta przez kogoś innego. Po chwili tonę już w objęciach Ivana. Unosi mnie i obraca się wokół, wraz ze mną. Odstawia mnie z powrotem na ziemię i w końcu mogę na niego spojrzeć. Widzę jego roziskrzone ze szczęścia oczy. I mam pewne wątpliwości czy są one spowodowane wygranym meczem, czy może naszym pogodzeniem. Najnormalniej w świecie mamy gdzieś to, że jutro pewnie będziemy na pierwszych stronach gazet i na językach wszystkich. Po prostu cieszymy się wspólną chwilą. Jak to zwykle ma on w zwyczaju, całuje mnie w skroń i już chce coś powiedzieć, gdy przed nami dosłownie wyrasta znikąd jakiś dziennikarz telewizyjny i prosi Ivana o wywiad. Ten tylko spogląda jeszcze na mnie przepraszającym wzrokiem. Jak mus to mus. Postanawiam im nie przeszkadzać i przykucam przy siedzących na ziemi pozostałych siatkarzach, aby również i im pogratulować.
-Nie wiem co powiedziałaś dla Ivana, ale widać, że był bardzo zmotywowany. -Jiri wybucha śmiechem, a reszta się do niego przyłącza.
-No właśnie! Może i nam tak samo pogratulujesz jak jemu? -wtrąca swoje trzy grosze Bartek.
-Nie starczyłoby mi rąk i wieczorów. -po tych słowach każdego normalnie wmurowuje, na co ja wybucham śmiechem. Wyglądają tak, jakbym co najmniej rozebrała się na środku boiska. Wstaję z podłogi i już mam zamiar zabrać swój aparat i wrócić do hotelu, gdy obok mnie zjawia się Ivan.
-Poczekałabyś na mnie? Ja szybko wezmę prysznic i zaraz do ciebie wracam. -pyta się mnie, lecz niestety muszę mu odmówić.
-Przykro mi, ale jestem cała padnięta. Wrócę do hotelu, a ty dojdziesz niedługo do mnie, dobrze? To przez to, że mało spałam w nocy. - odpowiadam mu zgodnie z prawdą.
-Coś o tym wiem. -uśmiecha się pod nosem. Czyli nie byłam sama. -Tylko wracaj ostrożnie. -mówi to i daje mi buziaka w czubek głowy. Ja na te słowa patrzę na niego jak na głupka, ale w końcu kręcę głową z rozbawieniem. Zabieram swoje rzeczy i zbieram się do wyjścia. W drodze mam czas, aby pomyśleć. Cieszę się, że między mną a Ivanem jest już wszystko w porządku, ale boję się, że znowu będzie powtórka z rozrywki. I z tą refleksją wracam do swojego pokoju. Biorę ciepły prysznic, kładę się do łóżka, bo był to bardzo męczący dzień i już mam zasypiać, gdy drzwi do pokoju otwierają się na oścież i do naszego lokum powraca Ivan. Uśmiecham się na jego widok, bo jak to mówią, jest "cały w skowronkach". -Wiesz co tamte barany wymyśliły? Że mamy iść do jakiegoś klubu i opić zwycięstwo. -przewracam oczami usłyszawszy tę informację. W zasadzie jest to do nich podobne. -Liczę na twoje towarzystwo. -odstawia swoją torbę treningową i siada na łóżku tuż koło mnie.
-No to muszę cię zawieźć, ale ja odpadam. Zasnę od razu, więc po jakiego grzyba ja wam tam? -zadaję pytanie retoryczne.
-W takim razie ja zostanę z tobą. -kładzie się obok mnie i zakłada ręce na piersi.
-O nie, nie. Ty, mój drogi, masz dzisiaj co świętować, bo to dzięki tobie wygraliśmy, więc idziesz. Ale ja się stąd nigdzie nie ruszam. -upieram się przy swoim. Jak zawsze.
-Wiesz co powiedział do nas trener po meczu? -kręcę głową, bo nie mam bladego pojęcia. -Powiedział, że nie wie, czy ma się na ciebie złościć, bo mało co, abyśmy przez ciebie przegrali, czy ma zacząć cię uwielbiać, bo dzięki tobie wygraliśmy. -pacnęłam się w czoło słysząc słowa Giulianiego. Niech się zastanowi, bo to, co powiedział jest całkowicie sprzeczne. Ale ja jednak wolę to drugie.
-Więc widzisz, też powinnaś z nami świętować, bo to również twoja zasługa. No nie daj się prosić. -nie ustępuje ani na ociupinkę. Patrzę na niego błagalnie, ale w końcu i tak ulegam.
-Niech ci będzie. Ale jak jutro źle się poczuję, to ty płacisz za mój pobyt w szpitalu. -grożę mu palcem i stwierdzam w duchu, że chyba nie mam nawet w co się ubrać.
-No to mamy problem. -wstaję i idę do swojej torby podróżnej, aby utwierdzić się w swoim przekonaniu. Ale podczas grzebania w niej znajduję coś czerwonego. Nie wiem jakim cudem, ale znajduję tam sukienkę. No to teraz to już w ogóle nie mam wyjścia... -Nosz kurde... -mówię z niesmakiem.
-Nie masz sukienki? -pyta odwracając się w moją stronę.
-No właśnie o to chodzi, że mam. -odpowiadam zrezygnowana. On tylko parska śmiechem. Ktoś tu pozwolił się ze mnie śmiać? -Zapomniałabym! -krzyczę na cały pokój i ruszam biegiem do wyjścia, praktycznie zabijając się o łóżko. Ach ta moja kochana koordynacja ruchowa... W drzwiach odwracam się jeszcze do leżącego Zaytseva. -Za niedługo wracam. Więc lepiej, abyś w tym czasie, co mnie nie będzie, ogarnął się, bo pójdę bez ciebie. -wystawiam język w jego kierunku i wychodzę. Zatrzymuję się przed moim dawnym pokojem. Na szczęście nie zdążyłam jeszcze się do niego przyzwyczaić. Pukam, jak przystało na kulturalnego człowieka i wchodzę. W poprzek łóżka leży sobie Dragan... Śmieję się z niego pod nosem. -Nie byłoby wygodniej, gdybyś położył się normalnie?
-Zapewne byłoby, ale nie mam siły. -odpowiada ledwo żywy.
-To może nie idź do klubu? -udzielam mu adekwatnej rady widząc jego stan.
-No tyś chyba zdurniała od naszego ostatniego spotkania. -patrzy na mnie jakby zobaczył kosmitę. No tak, faceci... Przewracam tylko oczami i sadowię się koło niego na łóżku. -Chcę ci coś pokazać. -sięga po swojego laptopa. Wyszukuje coś w internecie i włącza mi jakiś wywiad. Data wskazuje, że jest on przeprowadzony dzisiaj. Po pierwszych sekundach na ekranie pojawia się uśmiechnięty, ale i zmęczony Ivan wraz z tamtym dziennikarzem z hali. Wiem kiedy był zrobiony. W zasadzie rozmawiali tuż obok mnie. Na początku rozmawiali o meczu, o hali, o tym, dlaczego początek był tak słaby, ale pewien fragment mnie niezwykle zaciekawił.
"Redaktor: Czy coś wpłynęło na tak świetną twoją grę podczas końcówki meczu?
Ivan: Jest tutaj ze mną pewna specjalna osoba...
Redaktor: Ach, co ta miłość robi z człowiekiem."
W tym momencie Ivan odwraca głowę w jednym konkretnym kierunku i szeroko się uśmiecha. No właśnie tak, jakby był w kimś zakochany. Dalszej części już nawet nie słucham, bo jestem całkowicie zszokowana.
-Ale on przecież nawet nie... -zaczynam, lecz nie dane mi jest skończyć.
-Nie zaprzeczył. -potwierdza moje domysły Dragan. Marszczę brwi, bo właśnie do mnie dociera co to oznacza. -Słyszałem to na żywo. I on patrzył się na ciebie... -mówi to tak, jakby z obawą w głosie. W sumie to ma rację, bo ja sama nie wiem, co mogę teraz zrobić.
-Ale chwilka, chwilka. Ty chciałeś ze mną porozmawiać jeszcze przed meczem, więc to nie o to chodziło, prawda? -pytam się go, na co on potwierdza skinieniem głową.
-Z rana przyszedł do mnie Ivan. -no i ja już wszystko wiem... Wypaplał wszystko to, co usłyszał podczas mojej rozmowy z Jiri'em. Powtarzam jeszcze raz: faceci...
-Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? Mam tego dość, a już szczególnie po tym całym wywiadzie... -padam na łóżko. I stwierdzam, że nie jest wcale takie wygodne. Biedny Dragan...
-On jest po prostu o ciebie zazdrosny! Na początku podejrzewał mnie, potem Bartka, dzisiaj zobaczył cię z Jiri'em, a na sam koniec okazało się prawdą, co do mnie. Ja to właściwie nie dziwię się, że cię pocałował. Chciał, abyś wiedziała, że mu się podobasz, bo myślał, że kompletnie nie zwracasz na niego uwagi. Teraz już rozumiesz? -wyjaśnia mi wszystko, a ja daję radę tylko i wyłącznie zakryć głowę poduszką, mając dziecinną nadzieję, że to wszystko jednak mnie nie dotyczy.
-Dobra, my tu gadu-gadu, a przecież trzeba się wystroić na imprezę. -posyłam mu wielki uśmiech, starając się pokazać, że zbytnio się tym nie przejmuję. On patrzy tylko na mnie z powątpiewaniem, ale zgadza się. Umówiliśmy się, że jak już się ogarnie to przyjdzie do naszego pokoju, bo mi zapewne trochę dłużej to zajmie. Wychodzę na korytarz i kieruję się do siebie. Otwierając drzwi do moich nozdrzy dochodzi zniewalający zapach męskich perfum. Zapewne Ivana. Oj... Wchodząc do pokoju przekonuję się, że miałam rację. Stoi przede mną w białej koszulce, spranych jeansach i wygląda zbyt seksownie... Próbuje właśnie zapiąć swój zegarek. Wchodzę głębiej, ale i tak ciężko jest mi oderwać wzrok od niego. Ewka, ogarnij się! Biorę torbę i idę z jej całą zawartością do łazienki. Brać prysznica już nie muszę, bo po powrocie brałam. Robię trochę mocniejszy makijaż, lekko prostuję włosy i żałuję, że nie ma tu żelazka. Sukienka jest krótka. Nawet bardzo... Zapewne chciałam spakować swoją czerwoną bluzkę a nie to. Nie ma w niej żadnych ramiączek, więc moje obojczyki i ramiona są całe wyeksponowane. Na nogi zakładam jeszcze czarne szpilki i pakuję najważniejsze rzeczy do małej torebeczki. Stwierdzając, że najgorzej ze mną nie jest, wychodzę z pomieszczenia. Gdy otwieram drzwi moim oczom ukazuje się kilku naprawdę fajnie wyglądających mężczyzn. W myślach zauważam, że całkiem przyjemnie się na nich patrzy. Po ich minach już wiem, że na mnie tym bardziej. Ich zachowanie bardzo przypomina to, gdy wyszłam z łazienki w samym ręczniku. Uśmiecham się do nich wszystkich i odstawiam torbę na miejsce. Zasiadam jeszcze na chwilę na łóżko, biorę telefon do ręki i zastanawiam się, czy brać go ze sobą. Jednak rezygnuję z tego pomysłu, bo torebkę przecie będę musiała zostawić na siedzeniach. No i co z tego, że będzie koło niej siedziało kilku olbrzymów, skoro oni będą na pewno zajęci czym innym. Wiem, że w tym momencie wszyscy mi się przyglądają, ale nie dam im satysfakcji i nie pokażę, że się tym krępuję. -Dobra, już? Napatrzyli się? Możemy w końcu wychodzić? -pytam się i obrzucam wszystkich karcącym wzrokiem. Panowie łaskawie wstają i ruszamy na podbój Cuneo. Po drodze rozmawiamy wszyscy razem, żartujemy, a nawet dochodzi do tego, że któryś zaczyna śpiewać, a cała reszta się do niego przyłącza. Cały czas gdzieś w pobliżu mnie kręci się Ivan, ale ja na chwilę obecną znalazłam lepsze towarzystwo. Jiri i Bartek zachowują się jak wariaci, ale właśnie to w nich lubię. Że przy nich nie muszę się niczym przejmować, bo zbyt dobrze się bawię. Do klubu wchodzimy w wyśmienitych humorach. Wybieramy kanapy znajdujące się w kącie lokalu, aby mieć trochę więcej prywatności. Chłopcy od samego początku narzucają duże tempo. Chodzi o alkohol oczywiście. Podsuwają mi drink za drinkiem. Nie wiem co zrobi trener, gdy dowie się ile wypili jego podopieczni, ale na pewno nie będzie zadowolony. Oby tylko nie było z tego większej afery. Po wypiciu trzech szklanek nogi same rwą się do tańca. Na pierwszy ogień idzie Jiri. Tańczy naprawdę dobrze. Wywijamy nieopodal naszego stolika, więc nasze ruchy są wszystkim widoczne. W głowie zaczyna już mi nieźle szumieć, więc robię się coraz odważniejsza. A nasz taniec, no cóż, robi się bardzo zmysłowy. Co rusz dotyka moje biodra, a ja go łapię za szyję. Rzucam zalotne spojrzenie i odchodzę trochę wgłąb szalejącego tłumu, a zadaniem Jiri'a jest za mną podążać. Trochę to polega na zasadzie gry w kotka i myszkę. O dziwo, bawię się bardzo dobrze. I pomyśleć, że chciałam zostać w łóżku... Zdążam na moment zerknąć w kierunku naszych siedzeń. Zostało tam już naprawdę niewielu siatkarzy, bo reszta poszła poszukać jakiś panienek do towarzystwa. Boże, jak to brzmi... Na kanapie zostali również Ivan i Dragan. Ten drugi siedzi tam z oczywistych względów, przecież ma dziewczynę. Ale jakoś nie pojmuję co jeszcze tam robi Zaytsev. Powinien trochę zaszaleć. W końcu to dzięki niemu odnieśliśmy dzisiaj sukces. A on po prostu woli z daleka się na mnie patrzeć... Unoszę brew, bo to w zasadzie do niego niepodobne. Przypomina mi się noc, podczas której spotkaliśmy się na parkiecie. Nie muszę dodawać co było dalej... Nie mam jednak możliwości dłużej sobie pomyśleć, bo odbijanego robi Bartek. Przechodzę teraz w jego ręce. Stwierdzam, że radzi sobie z tańcem całkiem nieźle i teraz tańczę z nim jedną piosenkę. Gdy nadchodzi jej koniec odwracam się, aby trochę usiąść, ale na swojej drodze napotykam dwumetrowego osobnika. Dragan... Przez chwilę przypatrujemy się sobie, lecz zaraz mnie do siebie przyciąga. Zarzucam mu ręce na szyję i zamiast tańczyć my po prostu tkwimy w swoich objęciach. Nie wiem, czy to przez ilość alkoholu w mojej krwi, czy przez to, że Dragan mi się po prostu podoba, ale czuję się jak osoba, która jest na odpowiednim miejscu. Nie chcę przerywać, nie chcę rozmawiać, chcę się do niego przytulać tak jak teraz. Jest mi zbyt dobrze. Pierwsza, druga, trzecia piosenka, a my zamiast tańczyć w rytm klubowej muzyki, tylko lekko się bujamy. Jesteśmy w swoim własnym świecie. Odwracam lekko głowę w lewo i moje oczy napotykają tak strasznie dziwny widok - Ivana całującego się z jakąś dziewczyną. Nigdy wcześniej jej nie widziałam, więc pewnie dopiero teraz ją poznał. Przez to wszystko kompletnie o nim zapomniałam. Robi mi się słabo. Nie wiem czy dzieje się tak przez alkohol, przez zmęczenie, czy może przez to, jak bardzo jest gorąco. A może ma to związek z tym, co właśnie zobaczyłam. Sama już nie wiem...
-Może chcesz wyjść? -pyta się mnie Dragan próbując przekrzyczeć muzykę. Chyba widzi, że coś jest nie tak. Kiwam głową na potwierdzenie i ruszamy w kierunku naszych kanap. Zabieram stamtąd torebkę i żegnamy się z tymi, którzy aktualnie znajdują się gdzieś blisko. Gdy tylko otwieramy drzwi na zewnątrz, uderza we mnie chłodne, rześkie powietrze.
-Wcale nie musisz ze mną iść. Jak chcesz to wróć tam. -mówię do niego cicho, idąc i patrząc pod nogi.
-Nie chcę tam wracać bez ciebie. -unoszę głowę i posyłam mu nikły uśmiech. Przez chwilkę idziemy w ciszy, ale w pewnym momencie czuję coś ciepłego na moich ramionach. Dragan narzucił na mnie swoją marynarkę. Po co mu marynarka, skoro przyjechał tu na mecz? Mam ochotę zadać mu te pytanie, ale po prostu nie mam siły. I chyba nie chodzi tu już o zmęczenie, ale o całkowitą rezygnację ze wszystkiego. Dziękuję mu uśmiechem. W milczeniu docieramy do hotelu, wchodzimy na nasze piętro, a on odprowadza mnie pod same drzwi. Przekręcam klucz, otwieram je, lecz nie wchodzę, a odwracam się przodem do Dragana.
-Wiesz, może i fajny jest ten pokój, ale robi mi się jakoś tak dziwnie, gdy do niego wchodzę. -mówię to z grymasem. Spoglądam na złączone łóżka i marszczę brwi. -Może wejdziesz? -pytam się go z nadzieją w głosie. Nie chcę być teraz sama. Uśmiecha się w moim kierunku i kiwa głową. Wchodzimy do środka, a ja praktycznie rzucam się na łóżko, w poprzek, tak jak Dragan u siebie. On siada koło mnie. -Jestem beznadziejna. -stwierdzam bardziej do siebie niż w kierunku Travicy.
-Wcale nie jesteś. -zaprzecza moim słowom. Zazdroszczę mu jego cierpliwości do mnie.
-Jak to nie? -podnoszę się na łokciach. -Ostatnio nic mi się nie układa. Ba! Całe moje życie jest do dupy. Jakbyś tylko wiedział, co się ze mną działo zanim tu trafiłam... W dodatku nigdy nie miałam szczęścia do facetów. Nikt mnie nie chce... -zaczynam lamentować. To chyba wina tego alkoholu... -Teraz to już nawet i Ivan. -ukrywam twarz w dłoniach.
-Ja chcę... -mówi do siebie pod nosem Dragan, ale ja to słyszę. Podnoszę się gwałtownie i patrzę się na niego oniemiała. Czy ja przypadkiem się nie przesłyszałam? Patrzymy sobie w oczy i teraz dzieje się coś nieoczekiwanego. Dragan dosłownie wpija się w moje usta. Nie powiem, że ja tego nie chcę. Zaczynam oddawać mu pocałunki, które robią się coraz bardziej namiętne. Przysuwa mnie do siebie jak najbliżej, a ja siadam mu okrakiem na kolanach dalej go całując. Sukienka podwija mi się praktycznie do bioder. Ale to nic... Teraz nic mnie nie obchodzi. Nie obchodzi, że on ma dziewczynę. Nie obchodzi, że mogę być przyczyną rozpadu ich związku. Nie obchodzi, że za dużo wypiliśmy. Nie obchodzi, że najprawdopodobniej zaczynam czuć coś więcej do jego najlepszego przyjaciela. Liczy się on. Ten, który właśnie całuje mnie po szyi i rękami błądzi po moich plecach. U którego ja przeczesuję ręką włosy i staram się zdjąć koszulkę. Przekręca mnie i to teraz ja leżę pod nim. I podczas kolejnego pocałunku dociera do mnie absurdalność tej sytuacji. Odpycham go lekko od siebie i staram się wyrównać oddech. Serce też przydałoby się uspokoić. Przypatrujemy się swoim twarzom i analizuje co się właśnie stało. -Nie chcę, aby teraz było tak samo jak z Ivanem. -mówi do mnie. Wiem o co mu chodzi. O te godziny, podczas których każdy był osobno, a ja w dodatku próbowałam go unikać. W zasadzie to ja też nie chcę, aby tak było. Kiwam tylko głową na znak, że całkowicie się z nim zgadzam. Nie potrafiłabym zerwać z nim kontaktu. To przecież jest mój... przyjaciel. Tak, to dobre słowo. I tego się trzymajmy. Dragan wstaje i zakłada swoją koszulkę, a ja staram się jakoś wygładzić materiał sukienki. Na odchodne mówi do mnie jeszcze "dobranoc" i całuje w czubek głowy. Uśmiecham się, bo wiem, że jakoś specjalnie nie zrobiło to dużej zmiany w naszych relacjach. Wychodzi, a ja zostaję sama. Robi mi się niedobrze na samą myśl, że za niedługo wróci pewnie Ivan i będę musiała dzielić z nim te łóżko. Powtarzam sobie w myślach, że to przecież już tylko jedna noc. Wytrzymałam dwie to powinnam tym bardziej jedną. Biorę swoją piżamę i idę pod prysznic. Podczas kąpieli dochodzę do wniosku, że jednak nie jestem wcale obojętna dla Dragana. Następnie karcę się w myślach, bo nie powinnam tak myśleć o swoim przyjacielu. Wychodzę z kabiny, wycieram ręcznikiem swoje mokre ciało i postanawiam położyć się wcześniej. Kładę się do łóżka i... nic. Za cholerę nie mogę zasnąć. Moje myśli zbyt głośno dają o sobie znać, aby odpłynąć. Przed moimi oczami jest obraz, i o dziwno nie mojego pocałunku z Draganem, lecz widok Ivana z tamtą dziewczyną. Jak już wcześniej wspomniałam, on chyba robi się dla mnie coraz ważniejszy. Najpierw daje mi znaki, że mu się podobam. Ba! On najprawdopodobniej się we mnie zakochał! A całuje się z inną? Nie rozumiem człowieka. Leżę przodem do okna i tyłem do drzwi. I właśnie w tym momencie drzwi się otwierają i do pokoju wchodzi Ivan. Poznaję go po jego perfumach. Przymykam oczy, aby pomyślał, że śpi. Cicho rozbiera się z ubrań i udaje się do łazienki. Automatycznie otwieram oczy. Nie wiem już jak mam się zachowywać w stosunku do niego. Mam udawać, że nie widziałam wywiadu? Dragan mu powie. Mam udawać, że nie widziałam, jak się całuje z inną? On sam już to widział. Mam mu nie mówić, że całowałam się z Draganem? Na pewno będzie z nim rozmawiał. A najgorsze jest to, że nie wiem, czy mam mu okazywać moje uczucie jakie do niego darzę. Wychodzi z łazienki i stara się po cichu wejść pod kołdrę. Pewnie nawet jakbym spała, usłyszałabym to, ale nie chcę dzisiaj z nim już rozmawiać. Leże pół godziny, godzinę, półtorej... W końcu wstaję i nastawiam wodę na herbatę. Zawsze tak robię, gdy nie mogę spać. Dobrze, że mamy w pokoju czajnik elektryczny. Podczas, gdy woda gotuje się, ja staję przy oknie i patrzę na panoramę miasta. Bardzo żałuję, że nie widać stąd gwiazd. Do moich uszu dociera głos Ivana.
-Nie śpisz jeszcze? -pyta się mnie, lecz mu nie odpowiadam. Przecież widzi...
-Chcesz herbaty? -proponuję mu i zerkam na niego kątem oka. Kiwa głową, więc szykuję dwie szklanki. I wracam na poprzednie miejsce. Przy oknie jest trochę bezpieczniej. Bo dalej od Ivana. Jednak po chwili czuję jego ręce na moich ramionach.
-Czy my możemy w końcu ze sobą szczerze porozmawiać? -pyta się takim tonem, jakby był już tym wszystkim zmęczony.
-Całowałam się z Draganem. -mówię prosto z mostu i odwracam się do niego. Chcę widzieć jego reakcję. Nie sposób nie zauważyć jak napina swoje mięśnie. Chyba się lekko zdenerwował. Ups... -Mówię ci to, bo chciałeś szczerej rozmowy. -mówię hardo do niego. Staram się utrzymać pomiędzy nami odległość. Opuszcza ręce chyba w geście kapitulacji. Poddał się.
-Przepraszam cię. Za moje zachowanie, za tamten pocałunek, za to, że nie walczyłem i za to, że jestem o ciebie chorobliwie zazdrosny. Tylko dlatego całowałem się z tamtą dziewczyną. Ty byłaś zbyt mocno zajęta Travicą, aby zwrócić na mnie swoją uwagę... -wyjaśnia mi wszystko. Potwierdza dokładnie to, co mówił mi o nim Dragan.
-A za wywiad mnie nie przeprosisz? -unoszę brew i krzyżuję ręce na piersi.
-Mam przepraszać za swoje uczucia? -odpowiada mi pytaniem na pytanie. I właśnie po tych słowach mięknę. Sama również kapituluję. Przyciągam go do siebie i mocno przytulam. Zostaje tym zaskoczony, ale po chwili odwzajemnia uścisk. I takim oto sposobem dowiadujemy się nawzajem, że bardzo za sobą tęskniliśmy. On gładzi mnie po głowie i plecach, jak gdyby chciał mi tym powiedzieć, że nie jestem niczemu winna. Ale to nieprawda...
-Ja również przepraszam. Za wszystko... -mówię do niego bardzo cicho, bo mam znowu ściśnięte gardło.
-Może połóżmy się już. -proponuje, jednocześnie wskazując podbródkiem na nasze posłanie.
-A co z naszą herbatą? -pytam się spoglądając w kierunku czajnika z gorącą wodą.
-Jutro wypijemy. -uśmiecha się do mnie, czym również i mi poprawia humor. Łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą. Układamy się na łóżku, a już po chwili wtulam się w jego ramię. Jak to on ma już w zwyczaju całuje mnie w skroń. Ja natomiast głaszczę go po głowie i jednocześnie sprawdzam, czy za lewym uchem znajduje się już dwuletnia blizna po moich szpilkach. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Jacy ci ludzie są naiwni...


_____
Witam, dziękuję i przepraszam... Dziękuję za te wszystkie cudowne komentarze oraz za anielską cierpliwość w stosunku do mnie. Czytając to na myśl przychodziła mi tylko jedna rzecz: to jest najgorzej napisany rozdział jak do tej pory. Ale i tak jestem zmuszona go wstawić, bo nic innego już nie wymyślę. Zmieniłam piosenkę przewodnią na blogu. Podoba Wam się? Czy lepiej jednak zostawić tamtą? Zobaczymy czy pomoże mi w pisaniu. A no właśnie! Co do pisania, daję Wam możliwość wyboru: albo jest to przedostatni rozdział tego opowiadania, albo zmusicie mnie jeszcze do przedłużenia historii, ale może ona utracić w dużej mierze na jakości. Zastanówcie się tylko dobrze, bo i w jednym i w drugim przypadku ma to swoje skutki uboczne. ;)
No i jeszcze pozdrawiam swoją siostrę i brata, którzy nie wierzą, że te opowiadanie jest pisane przeze mnie. :D Myślą, że skądś je kopiuję, bo jak twierdzą: "na co dzień wypowiadasz się inaczej". Może i mają rację, że inaczej mówię, ale podczas pisania tak jakoś samo przychodzi mi to do głowy.
Ostatnio popatrzyłam na statystyki i okazało się, że drugim krajem, co do ilości wyświetleń mojego bloga, jest Republika Południowej Afryki. Ciekawe czy im się podobało. XD.
Całuję. :*

PS Ale wyszedł mi długi rozdział... Taki prawdziwy, KSIĄŻKOWY. :D Nie zanudziłam Was?

49 komentarzy:

  1. zdecydujesz sama co chcesz z tym zrobic. Ale muszę ci przyznac, że wyszedł ci dzisiaj straszliwy tasiemiec. Co do piosenki... wybacz, ale słucham czegoś innego więc mi obojętne, co będzie leciało w tle. Raczej nie zwrócę na to uwagi, chociaż tę zmianę zauważyłam

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę nie kończ jeszcze. Dopiero co tutaj trafiłam. Czytam, czytam i wciąż mi mało. Co do tego posta. Zamurowała mnie końcówka. Nie wiem co mam na ten temat tutaj powiedzieć. Powiem chyba tylko tyle, że czekam na kolejny ..
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    http://jedyniecomogeciobiecac.blogspot.com/
    Nie jest taki cudowny jak twój ale jakiś jest :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham, kocham, kocham, kocham, kocham ten blog!!!!
    Błagam cię nie kończ jeszcze!!! Zlituj się no!!!
    Bardzo fajny rozdział moim zdaniem! Dużo się wyjaśniło, ale też dużo się skomplikowało, tak naprawdę to oni wszyscy zachowują się jak dzieci. Bawią się w kotka i myszkę, zamiast porozmawiać szczerze. Denerwują mnie -.-" xD
    buziaki, malina :*
    a i piosenka super <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a i jeszcze jedno, ostatnie zdania mnie intrygują i przerażają, także dawaj szybko następny!
      i ode mnie też pozdrowienia dla siostry, brata i oczywiście ciebie, masz fajne rodzeństwo ;)
      P.S. A jak tam matura? :)

      Usuń
    2. Matura poszła mi średnio, ale przynajmniej zdałam. :D Najważniejsza była dla mnie matematyka. Rozszerzenie trochę zwaliłam, ale udało mi się to nadrobić podstawą - aż 100 % :D Sory, musiałam się pochwalić. :P
      Pozdrawiam. ;)

      Usuń
    3. to super gratulacje :) i spokojnie nie chwalisz się, ja spytałam, a ty odpowiedziałaś :)
      przy okazji zapraszam na rozdział "#23 Będzie śmiesznie" na http://zycie-latwiejsze-staje-sie.blogspot.com/
      buziaki, malina :*

      Usuń
    4. Serdecznie zapraszam na rozdział "#24 Jesteś taką zabawną postacią" na http://zycie-latwiejsze-staje-sie.blogspot.com/
      buziaki, malina :*

      Usuń
  4. Nie kończ, proooszę :( rozdział ciekawy, nawet bardzo :) a ta Ewka to namiesza tym facetom w głowach! :P mam nadzieję, że zdecyduje się na jednego i będzie nim Ivan :3 a co do piosenki.. czytam bloga na telefonie i muszę mieć ciszę podczas czytania, więc nie oceniam :D wiem jedno - pisz dalej, bo robisz to naprawdę świetnie! ♥ pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. przedłużenie opowiadania!! I właśnie to jeden z najlepszych rozdziałów!! MEGA<3 !!uwielbiam to czytać, ja też mam nadzieje,że zostanie z Ivanem.pozdrawiam, z niecierpliwością czekam na kolejny!!:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnia linijka mnie strasznie zaintrygowała, kurczę mam nadzieję, że ani Ivan, ani Dragan na tym nie ucierpią :(
    Co do rozdziału jest meeeega długi i nawet nie wiem ile czasu mi zajęło czytanie tego, bo nim się zdążyłam wczytać się już skończył :(
    Czuję niedosyt i czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. końcówka pobudziła mój mózg do refleksji ;o
    a co do całego rozdziału to serce mi się kraje jak czytam co ta Ewa wyprawia z Ivanem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co do tych 2 możliwości: jestem za przedłużeniem aczkolwiek jeśli ma być to przedostatni rozdział to niech zaraz po ostatnim zacznie się inne opowiadania, gdyż bardzo miło się czyta to co piszesz :)

      Usuń
  8. Jaki plan? Jaka blizna sprzed dwóch lat? :D Jiri Kovar *.* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale. :)

      Usuń
  9. Przedłużamy. Prosze nie zostawiaj tego tak... Proszee :)
    To jest mój najlepszy bloog jaki czytam. Nie możesz mi tego zrobić. Prosze <3
    No to jak? :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak jakoś smutno mi było jak czytałam ten rozdział.. Lubię Ivana i to może dlatego. No bo przecież ona kocha Dragana, a nie jego. Taki trochę zazdrośnik, ale jak sam stwierdził, chodzi tutaj o uczucia. Jednak najbardziej zadziwiła mnie końcówka. Blizna? Jaka kurna blizna !? ;o. Zaciekawiłaś mnie tym, cholernie ! ;)

    Pozdrawiam serdecznie ! ;*

    PS. Jeżeli chodzi o opowiadanie.. Jest genialne i uwielbiam je czytać, dlatego chciałabym, aby jeszcze trochę rozdziałów miało, ale też nie chciałabym, aby straciło, jak to napisałaś, na jakości. Jednak mam nadzieję, że podejmiesz słuszną dla siebie decyzję, a jeżeli zakończysz owe opowiadanie to zaczniesz niebawem coś nowego. ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie opowiadaj bzdur. Najgorszy?! Kłamiesz. Za surowa dla siebie jesteś ;)

    Piosenka jest cudowna. NIe chcę się podlizywać tylko mam swoje zdanie :).
    Mam pytanie: Skąd bierzesz te wspaniałe piosenki?

    Ja zmuszam Cię do dalszego pisania, bo robisz to świetnie. Zazdroszczę Ci takiego talentu *o*
    Naprawde.
    Mimo to uważam, że moje zdanie mało Cię interesuje bo jestem Anonimem. No ale cóż. :(

    Ta blizna. :D czekam bo chce się dowiedzieć o co chodzi i prosze abyś jeszcze przemyślała decyzje z zakończeniem pisania. Bedzie bardzo smutno jak przestaniesz :'(

    Pozdrawiam i zyczę weny.
    Anonimek~
    Zaszalejmy Ujawnie się <3
    ~Laura

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze muszę dopisać, że blog jest wyjątkowy.
      Czekasz tydzień i masz rozdział. Ale taki nie byle jaki. Długi. Taki, że czytasz i czytasz i coraz bardziej się w niego wciągasz <3
      To jest najpiękniejsze w tym opowiadaniu.
      I za to kocham ten blog


      Aanonimek~ Laura <3

      Usuń
    2. Drogi Anonimku, kochana Lauro. Przez Ciebie zachciało mi się płakać, ale to z ogromnego wzruszenia. :')

      Pierwszą piosenkę Linkin Park wzięłam ze swojego starego bloga http://cosdlakibicow.blogspot.com/ , którego stworzyłam z myślą o zebraniu piosenek, które kojarzą się ludziom z siatkówką. Miałam go kontynuować, ale nie miałam zbytnio czasu w klasie maturalnej. Całkiem mi się spodobała, ale nie byłam z niej do końca zadowolona. Tę piosenkę, którą mam teraz, bardzo dawno temu znalazłam na youtube i sobie ją ściągnęłam, bo mi się mocno spodobała. Tak to jest, gdy człowiek zabłądzi na kilka godzin na yt. :D

      Idę dalej: oczywiście, że interesuje mnie Twoje zdanie, nawet bardzo! Interesuje mnie zdanie każdego, bez względu czy ma tu konto, czy pisze do mnie anonimowo. To jest bez znaczenia. Dostaję bardzo wiele cudownych słów na temat tego bloga, czy to na asku, czy tu, i bardzo Wam wszystkim za to dziękuję. <3 Było już Was tu ponad 5 tysięcy! Normalnie kocham Was. :D

      Co do kontynuacji historii: naprawdę mam ogromny dylemat i nie mam bladego pojęcia co zrobić. Do końca moich wakacji zostały dwa miesiące. I skoro dodaję rozdziały średnio co tydzień, będzie ich maksymalnie osiem. A co będzie jeśli podczas tego czasu nie uda mi się skończyć historii? Na studiach nie będę miała czasu w ogóle na pisanie tego. Poza tym będę jednocześnie pracować (będę pisać różne artykuły), więc nie wykrzeszę jego ani ociupinki. Wątpię czy chcielibyście, aby historia została nagle urwana w połowie, bo byłoby to bez sensu. Więc teraz uroczyście ogłaszam, że będzie to wszystko zależało od kolejnego rozdziału. Zależy jak potoczy się akcja. Dlatego poczekajcie jeszcze tydzień. :)
      Jeżeli jednak zakończyłabym te opowiadanie, mam w głowie już kolejne, które jest bardzo osobiste i dlatego tak wyjątkowe. Więc jak skończę to, to najprawdopodobniej dostaniecie coś innego. :)

      Bardzo Ci dziękuję za tak wspaniałe słowa. :* Naprawdę staram się, aby chociaż jako tako ten blog się czytało. Im więcej wkładam w niego pracy, tym jest mi ciężej pisać dalej. No ale cóż...

      Pozdrawiam Cię Laurko i wszystkich innych czytelników również! :) Całuję. ;*

      Usuń
    3. O matko! Nie spodziewałam się, że odpiszesz. Dziękuje. :*
      Jesteś inna od innych "blogerek". Fajniejsza i lepsza. :)
      (nie podlizuję się, proszę bez hejtów:*)

      Pamiętaj tylko, że zawsze będę Twoją największą wielbicielką i największym "fanem" tego bloga.

      I wiesz co, przemyślałam sobie coś i muszę powiedzieć, że bez względu na to jaką decyzję podejmiesz zawsze będę wracać do tego bloga i do Twojej osoby, która mnie zaskoczyła na plus. Bo nie sądziłam, że uszanujesz mnie ANONIMA.
      Powinnaś być wzorem dla innych "blogerek".
      <3

      Pozdrawiam.
      ~Anonimek, Twoja. Na zawsze Twoja Laura :*

      W sumie to powinnam się podpisać ~Upierdliwa Laura. Dlatego od razu chce przeprosić jesli Cię denerwuje.

      ;* Do następnego
      <3

      Usuń
    4. Dziękuję, że jesteś. :)

      Usuń
  12. A jeżeli byś skończyła to czy kolejny blog też będzie z Ivanem?
    Bardzo mi na tym zależy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli podjęłabym decyzję w sprawie rozpoczęcia nowego bloga, to tak, będzie on z Ivanem. Mam jednak nadzieję, że mi się to uda.

      Usuń
    2. Dzięki :*

      Usuń
  13. Znalazłam się tu przypadkiem, ale to ten rodzaj przypadku zwany szczęściem. Moim zdaniem piszesz niezwykle interesująco, nie łatwo się oderwać od rozdziału, ba ja nawet nie próbowałam ;). W tym wszystkim dobór bohaterów-me gusta, nie oklepani z ciekawymi charakterami, i w końcu Ivan jeden z bardziej lubianych,(za swoją grę oczywiście zawodnik- szkoda, że opuścił ligę włoską ale takie jest życie) przeze mnie zawodnik, a tak mało go w blogowym świecie ;(. Podsumowując twój blog przemawia do mnie i będę tu czestym gościem. Pozdrawiam Ada :*

    OdpowiedzUsuń
  14. A może opowiadanie o Jirim Kovarze? Czekam na cos takiego juz baaardzo długo :)

    OdpowiedzUsuń
  15. kiedy nowy rozdzial? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie prędko. Jestem bardzo ciężko chora. Wróciłam wczoraj ze szpitala, który i tak mi nic nie pomógł. Staram się dojść do normalności, ale to nie jest wcale takie łatwe.
      Proszę Was, zachowajcie cierpliwość.
      I przepraszam.

      Usuń
  16. Hej, Hej ;)
    Zapraszam do siebie na piętnastkę: http://voice-of-love.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Szesnasty rozdział pojawił się na http://the-voice-of-love.blogspot.com/ ; )

    OdpowiedzUsuń
  18. Serdecznie zapraszam na rozdział #25 Stara się" na http://zycie-latwiejsze-staje-sie.blogspot.com/ :)
    Przeczytałam gdzieś wyżej, że jesteś cieżko chora, także dużo zdrówka kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  19. prosiłaś o informowanie, więc -

    16 na: another-story-about-ski-jumping.blogspot.com - comeback? ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapraszam na "#26 Życie jest do dupy" na http://zycie-latwiejsze-staje-sie.blogspot.com/
    I jeszcze raz DUŻO ZDROWIA :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy kolejny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj wyjechałam na studia. W końcu będę mieć internet (bo nie miałam praktycznie miesiąc) i może w końcu coś napiszę. Muszę Was wszystkich bardzo przeprosić za moją baaaardzo długą nieobecność. Jestem do kitu. :( Postanawiam poprawę. :)

      Usuń
  22. Zapraszam na osiemnasty rozdział ; )
    http://the-voice-of-love.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Chciałabym cię zaprosić do odwiedzenia mojego opowiadania. Jeśli ci się spodoba, to może wpadniesz na dłużej?

    Moja historia opowiada o parze dorosłych ludzi, którzy wbrew sobie i swoim uczuciom z dnia na dzień coraz bardziej się od siebie oddalają. Liczne kłótnie, treningi i osoby z niezbyt przyjaznymi zamiarami sprawiają, że Ellie i Matt z bliskich sobie osób stają się wrogami. W obliczu niebezpieczeństwa muszą na nowo sobie zaufać. Czy im się to uda? Czy odbudują uczcie sprzed lat?

    Co będą w stanie poświęcić dla dobra drugiej osoby? Życie?


    Zapraszam na siódmy rozdział "Trust No One"

    www.fall-in-love-with-volleyball.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Zapraszam do przeczytania pierwszego rozdziału ;-)
    Laura to zwyczajna nastolatka ,która z dnia na dzień dowiaduje się ,że razem z siostrą ,której nie widziała od piętnastu lat są następczyniami tronu pełnej dziwów krainy noszącej nazwę Underworld.
    Mało tego, dowiaduje się też iż jest czarownicą, a prawdę poznała tylko dlatego ,że grozi jej niebezpieczeństwo ze strony kogoś z jej przeszłości.

    OdpowiedzUsuń
  25. Kiedy nowy rozdzial? Licze na to, ze Kovar będzie występował tu znacznie częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Tak Jiri Kovar powinien występować tu częściej :D Kiedy coś dodasz? :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Serdecznie zapraszam na rozdział "#28 Twoje dwa największe skarby" na http://zycie-latwiejsze-staje-sie.blogspot.com/
    pozdrawiam, malina :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Będzie cos nowego wreszcie? :-)

    OdpowiedzUsuń
  29. http://the-voice-of-love.blogspot.com/ Jest i 21 rozdział ; )

    OdpowiedzUsuń
  30. Chciałam zaprosić Cię na moją nową/starą historię pod tytułem "Córka dziwki- nowe, lepsze życie". Jest to kontynuacja blogu "Córka dziwki", gdzie rodzina Kosoków zaczyna życie na nowo, zostawiając przeszłość daleko z tyłu. Ale czy ta przeszłość pozwoli o sobie zapomnieć? Czy dawna praca w klubie nocnym da o sobie ponownie znać? Pojawiła się nowa osoba - babcia Anastazji. Co z tego wyniknie? Jak wpłynie na życie Kosoków? Czy będzie dane Anastazji poznać swoją całą rodzinę? Tego wszystkiego możesz dowiedzieć się śledząc historię głównych bohaterów. :)

    http://corka-dziwki-nowe-zycie.blogspot.com (Aktualnie jest 9 epizodów i mam nadzieję, że to Cię nie zniechęci do pozostania na dłużej. :D)

    Pozdrawiam ciepło. ;)

    PS. Oczywiście nikogo nie zmuszam do czytania! :3
    PS.2 Przepraszam za spam. Zrozumiem jeśli usuniesz komentarz. Sama tego nie lubię. :*

    OdpowiedzUsuń
  31. Serdecznie zapraszam na mój drugi blog z siatkówką w tle. W roli głównej Wojtek Włodarczyk

    "Jedno jest pewne.... Nigdy nikogo nie będę oceniać.... Bo to ja poszłam na przekór wszystkim.... To ja zdradziłam....."

    urodzeni-po-to-by-byc-razem.blogspot.com

    ~ lemurek79

    OdpowiedzUsuń
  32. Heeeej! Chciałaś żebym poinformowała Cię o nowym rozdziale więc i oto jestem!
    http://dzieki-tobie.blogspot.com/2014/12/rozdzia-1.html

    OdpowiedzUsuń
  33. Prosiłaś o informacje więc: Razem z Annie zapraszamy na długo wyczekiwany rozdział czwarty - http://jak-my-to-nikt.blogspot.com/ Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Podoba mi się :*
    PS.
    Popularny wśród dziewczyn siatkarz i siostra jednego z Mistrzów.
    Co z tego wyniknie?Zapraszam do mnie *-* http://jestes-moim-narkotykiem-moimtlenem.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  35. another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/2015/08/koniec.html

    pamiętam, że kiedyś chciałaś aby cię informować, ale nie wiem czy coś się nie zmieniło. ale mimo wszystko, to nie żaden rozdział tylko krótka informacja

    bardzo przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń