10 lipca 2014

Przepraszam.

Pomału otwieram swoje oczy, które nie chcą przyzwyczaić się do promieni wpadających przez okno. Przykrywam je dłonią, aby choć trochę zminimalizować ból głowy, który jest powodowany przez słońce. Przekręcam głowę na lewo i widzę Ivana czytającego książkę. Znowu!
-Daję słowo, że kiedyś wyrzucę ci tę książkę przez okno. -mówię do niego z ostrzeżeniem. On odwraca się w moim kierunku i z rozbawieniem unosi brew. Mój mózg zaledwie w małym stopniu jest wstanie dostrzec te szybko dziejące się wydarzenia. Ivan odrzuca na bok książkę i rzuca się na mnie. W trakcie udaje mu się przykryć nas oboje kołdrą, a na to wszystko ja wybucham śmiechem. Zaczyna całować mnie po szyi i rękami błądzić po moim ciele. Wiem, że robi to tylko na żarty, więc ja dalej się śmieję, choć trochę już mi ciężko, bo jesteśmy odcięci od tlenu.
-Chcesz mnie tu udusić tą głupią kołdrą? -pytam się go przytłumionym głosem. Udaje mi się zepchnąć ją na podłogę i w końcu mogę normalnie oddychać. Ivan szybkim ruchem kładzie moje ręce nad głowę, a swoją je przytrzymuje. Rzecz biorąc jestem ubezwłasnowolniona... Czy to przypadkiem nie jest karalne?
-I co zrobisz teraz? -pyta się mnie z błyskiem w oku, bo wie, że będzie mi ciężko zrobić właściwie cokolwiek.
-W zasadzie to jest jeszcze pewna rzecz do zdziałania, ale chyba za bardzo cię lubię, aby ją wykorzystać przeciwko tobie. -wystawiam w jego stronę język. Ten wpatruje się ciągle we mnie swoimi oczami. Swoją drugą ręką obejmuje mnie w pasie, aby nasze ciała znajdowały się jak najbliżej i zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do mojej twarzy. Na chwilę wstrzymuję oddech. Dosłownie milimetry dzielą nasze usta od pocałunku, gdy nagle do pokoju wparowuje Dragan.
-Puk, puk. -otwiera z impetem drzwi i oczywiście nie puka. To po cholerę to gada? -Ożeż...- Ja w przypływie impulsu podnoszę się do pozycji siedzącej przy okazji zrzucając Ivana na podłogę. Ma chłopak szczęście, że upadł na kołdrę! Travica patrząc na nas wielkimi oczami przy okazji otwiera w geście zdziwienia buzię. -Chciałem sprawdzić, czy już wstaliście i idziecie na śniadanie, ale chyba przyszedłem nie w porę. -już ma zamiar wyjść i zamknąć za sobą drzwi, ale ja szybko protestuję.
-Nie żartuj tylko wchodź. -mówię jednocześnie wstając z łóżka. -Ja i tak już miałam iść pod prysznic. -widzę jak unosi brew w geście "czyżby?", ale ja na to nie zwracam uwagi  i idę do łazienki nie biorąc przez przypadek ciuchów na zmianę. Po rannej kąpieli, podsuszam lekko włosy, jak ja to już mam w zwyczaju, obwiązuję się ręcznikiem i co stwierdzam? Nie mam nic, w co mogłabym się ubrać! Nie myśląc zbyt wiele, że to niby nie wypada tak wyjść do ludzi w samym ręczniku, naciskam na klamkę i otwieram drzwi do pokoju. A tam prawie połowa drużyny! Oczy wszystkich są skierowane w moją stronę, przy czym większość ma otwartą buzię ze zdumienia. I pożądania! Z tego co zdążam zauważyć to Dragan i Ivan także. Jednak Zaytsev jako pierwszy wyrywa się z tego transu, podchodzi do mnie i zasłania mnie swoim ciałem.
-No panowie, koniec widowiska. -mówiąc to wpycha mnie do łazienki równocześnie sam wchodząc i zamykając za nami drzwi. Słychać przez drzwi głosy niezadowolenia. Cud, że przynajmniej nie na moje ciało, tylko na Ivana.
-Ej! -mówię do niego oburzona. Ten tylko na mnie spogląda z naganą w oczach.
-Może miałem cię tam tak zostawić na pastwę tych śliniących się na twój widok stada facetów? -pyta sarkastycznie i zakłada ręce na piersi.
-A może mi się tam podobało? -odpijam piłeczkę patrząc na niego z wyrzutem. Ten tylko odwraca głowę w inną stronę pokazując mi tym, że się na mnie obraził. Ale za co?
-A może, ty Ivanku, jesteś o mnie po prostu zazdrosny? -pytam go kokieteryjnie i kładę zalotnie ręce na jego tors.
-Nie! Wcale nie jestem... -zaprzecza chyba zbyt gwałtownie, a ja patrzę na niego z powątpiewaniem. -No dobra już... Jestem zazdrosny. Zadowolona? -odpowiada, może trochę lekko wkurzony, dlatego, że ktoś go zmusił do powiedzenia prawdy.
-Wielce. -uśmiecham się do niego szeroko, zaplatam swoje dłonie na jego karku i daję mu buziaka w policzek z radości. Już mam się od niego oderwać, gdy ten obejmuje mnie w talii i nie daje mi odejść.
-Chyba jesteś mi coś winna za ranek i za teraz. -mówi do mnie pewny swego.
-Nie wydaje mi się. -odpycham go od siebie i próbuję zachować bezpieczną odległość, bo wytrącił mnie trochę z równowagi pewnością w głosie. -Przynieś mi moją torbę. -rozkazuję mu, a sama odwracam się w stronę lustra, aby móc się jakoś ogarnąć. Ten jeszcze przed wyjściem, na odchodne, całuje mnie przelotnie od tyłu w obojczyk. I odchodzi. Teraz ten? Za jakąś minutę przynosi mi moje rzeczy, a ja w podzięce mu tylko kiwam głową. Po zakończeniu porannej toalety wychodzę, wymijam się z nim w drzwiach, a ten puszcza mi oczko. I od razu zaczynają się zaczepki.
-Najpierw Dragan. Teraz Ivan. A potem? -pyta rozbawiony Kovar, na co ja mu pokazuję, aby puknął się w czoło.
-Przecież to oni mnie tam wepchnęli, a nie ja ich. -próbuję jeszcze się jakoś ratować, ale inni mi nie chcą wierzyć.
-Ale to ty tak na nich działasz. -zabawnie porusza swoimi brwiami. Widząc jego reakcję ja tylko uderzam się otwartą dłonią w czoło. Idioci...
-To jest już ich sprawa. -dodają z obojętnością i czekam na tę bandę wielkoludów. Po 10 minutach możemy już iść na stołówkę. Śniadanie jest raczej smaczne. Ale i tak nie daruję temu hotelowi, że dał mi taki pokój! Po swoim zjedzonym posiłku podchodzę do Bartka od tyłu i szepczę mu zmysłowo do ucha, aby tylko on mógł to usłyszeć. -Będziesz następny. -Ten odwraca się w moją stronę i chyba nie wierzy, że te słowa padły z moich ust. Odchodzę od jego stolika i udaję się do swojego pokoju. Raczej mojego, Ivana i Dragana. A raczej tylko ich... Diabeł z nimi! Wchodzę do niego, biorę jakąś gazetę, która jakimś cudem znalazła się u nas na stole i układam się wygodnie na łóżku. Oczywiście sportowa... I na pierwszej stronie napisane wielkimi literami "Wielki mecz już jutro! Czy Cuneo zdoła pokonać niezwyciężone Lube?". W marzeniach! Śmieję się z ich łatwowierności. Do pokoju ponownie wparowuje ta sama zgraja. Czy oni nie mają swoich pokoi? Na łóżku koło moich nóg siada Kurek.
-Co czytasz? -pyta zaciekawiony. Coś mi się wydaje, że próbuje zagadać, aby czegoś się dowiedzieć co do akcji ze stołówki.
-Cytuję: "Bartosz Kurek, nowa zdobycz Lube, jest aktualnie w tendencji wzyżkowo-zniżkowej. Nie sprawi nam większego zagrożenia". -oczywiście kłamię jak z nut, ale chyba na Bartka to działa, bo od razu chwyta za jeszcze przed chwilą trzymaną przeze mnie gazetę. Szybko lustruje wzrokiem kolejne linijki i w końcu podnosi na mnie wzrok, który mógłby zabijać.
-Ożeż ty... -chwyta mnie w pasie i przerzuca mnie przez swoje ramię. Zwisam jakieś dwa metry nad ziemią. Ja, tylko tak dla zasady, zaczynam bić go dłońmi w plecy, ale tak naprawdę chce mi się strasznie śmiać. Wynosi mnie z pokoju i kieruje się w stronę mojego starego lokum. Tam zatrzaskuje za nami drzwi i rzuca mnie na łóżko. Jestem zdziwiona jego porywczością, ale widać, że robi to dla żartów. Więc ja nie zamierzam tak łatwo kończyć. Zachęcam go do siebie palcem, aby do mnie dołączył. Już zaczyna pochylać się nad łóżko, ja również się do niego zbliżam. I gdy ten tak patrzy na mnie, jakby był zahipnotyzowany, ja jednym zwinnym ruchem spycham go na podłogę. Dobrze, że ląduje na tyłku a nie na którejś ręce. Bojąc się, aby czegoś teraz nie wymyślił, uciekam do łazienki, ale nie zamykam za sobą drzwi. To jeszcze nie może się tak skończyć. Ewa, myśl! Myśl! Robię dla zmyły głośny łomot i zaczynam jęczeć.
-Ała, Bartuś. Ała, pomóż mi. Poślizgnęłam się i coś mi się stało w nogę. -syczę przez zaciśnięte zęby, że niby z bólu. Jednak w międzyczasie chwytam za słuchawkę od prysznica a drugą ręką kurek od zimnej wody. Do pomieszczenia szybko wbiega niczego nieświadomy Bartek, zaniepokojony tym, że mogło mi się coś stać. I właśnie w tym momencie odkręcam wodę na całość, mocząc go od głowy do nóg. Ten stara się jakoś osłonić się przed wodą, a ja w tym czasie wybiegam z łazienki, potem z pokoju i biegnę jak najszybciej do reszty. Wpadam do teraz już mojego pokoju, wskakuję na łóżko, chowam się za plecami Ivana i czekam. Za dosłownie chwilę wpada cały przemoczony Kurek. Widać, że nie zdążył się jeszcze wytrzeć, bo woda spływa z jego włosów, twarzy i ubrań. Biedny... Na jego widok chłopcy wybuchają śmiechem patrząc się to raz na mnie, to raz na niego. Mi samej ciężko jest powstrzymać parsknięcie.
-Kuraś, ale żeby dziewczyna cię przechytrzyła? -śmieje się z niego Kovar. Bartek urażony naszym śmiechem, a już szczególnie moim zachowaniem, obrażony wychodzi z pokoju głośno trzaskając za sobą drzwiami. Aż się wzdrygnęłam. No i zrobiło mi się go żal.
-Bartek. -krzyczę jeszcze za nim, wychodzę zza pleców Ivana i kieruję się w stronę wyjścia, aby przeprosić tamtego. Jeszcze jakieś ludzki odruchy w sobie posiadam. -Bartuś. -otwieram drzwi, wychodzę za próg i... I Bartek wyskakuje zza rogu, łapie mnie i mocno ściska, przytula, aby mnie całą również zamoczyć. A ja zaczynam śmiać się na cały korytarz. Widzę, że Bartek również się cieszy, czyli nie jest na mnie wcale obrażony. Menda... Wchodzi do pokoju dalej mnie kurczowo trzymając, aby moje ubrania przeszły wodą. A ja zamiast próbować się od niego wyrwać to jeszcze głośniej się śmieję. Siatkarze z pokoju są również rozbawieni naszym zachowaniem. W końcu odrywam się od Kurka i stwierdzam, że muszę zdjąć z siebie mokre ubrania. Biorę więc drugie na zmianę i kieruję się do łazienki. Już prawie jestem przebrana, zostaje mi jeszcze tylko bluzka do założenia, gdy w łazience pojawia się uradowany Ivan. Już nie wspomnę o tym, że stoję w samym biustonoszu! Przypadkiem nie za dobrze? -Ej, nie wiem jak ty, ale ja chcę zachować jeszcze resztę prywatności. -patrzę się na niego wyczekująco, bo chcę usłyszeć wyjaśnienia.
-Może już nie pamiętasz, więc ci przypomnę, że widziałem już cię bardziej rozebraną. -robi aluzję do wydarzenia, przez które się poznaliśmy.
-Ale wtedy było jeszcze przed naszym pogodzeniem się. -próbuję się jakoś wytłumaczyć, ale uniemożliwia mi to, bo podchodzi do mnie coraz bliżej i bliżej. A ja wolno cofam się do tyłu. I w pewnym momencie natrafiam na zimne kafelki ułożone na ścianie. Nie mam już pola manewru, a ten podchodzi do mnie już dostatecznie blisko, by nasze ciała mogły się dotykać. Staram się nie poruszyć. On kładzie swoje ręce na moich biodrach i, tak jak to było rano, przybliża swoją twarz do mojej. Lecz tym razem nikt nam nie przerywa, bo nasze usta łączą się, aby móc utworzyć pierwszy pocałunek w naszych nowych relacjach. Mimo iż trwa on bardzo krótko, bo zaledwie kilka sekund, dał radę przyspieszyć bicie mojego serca i oddech. Ivan wpatruje się we mnie swoimi oczami, w których, przynajmniej tak mi się wydaje, widzę iskierki radości. Nie mogę oderwać od niego wzroku, ale ten muska wargami mój policzek i wychodzi bez jakichkolwiek słów wyjaśnienia. Po tym zdarzeniu w mojej głowie kotłuje się tysiące myśli. Ale ja przecież traktuję go tylko jak przyjaciela... Fakt, jest bardzo przystojny, pociąga mnie w pewien sposób, ale to tylko przyjaciel! I takim oto sposobem dochodzę do wniosku, że nie chcę, aby w naszych relacjach coś się zmieniało. Nakładam koszulkę i tuż przed wyjściem przywdziewam na usta fałszywy uśmiech numer dwa. Numer jeden jest to coś w stylu "Jeszcze żyję i nie zamierzam się na razie zabijać", a numer dwa "Jestem szczęśliwa, jest wszystko w porządku, nie pytaj się o nic, bo oberwiesz". Wychodzę z pokoju i siadam koło Dragana. Logiczne, bo znajduje się on najdalej od Zaytseva. Podczas pierwszego treningu staram się unikać jego wzroku i jakichkolwiek prób nawiązania ze mną kontaktu. Na razie jest dobrze tak jak jest, więc nie psuj tego. Podczas ponad trzygodzinnej przerwy idę na plażę, która znajduje się w pobliżu ośrodka. Chcę w tym czasie pobyć trochę sama. Inni siatkarze zaczynają się pomału orientować, że coś pomiędzy nami nie gra, więc staram się jak najdłużej ich wszystkich unikać. Podczas drugiego treningu wybieram bezpieczniejsze towarzystwo i przystaję przy statystykach. Nawet fizjoterapeuta na sam koniec daje mi misję, zanieś jakieś papiery do pokoju trenerów. Gdy wracam spotykam na swojej drodze Dragana. Widzę, że mi się przypatruje w skupieniu, ale o nic nie pyta i za to mu w duchu dziękuję. A mi najzwyczajniej w świecie chce się ryczeć. Dragan chyba odczytuje to bezbłędnie z mojego wyrazu twarzy, bo już po chwili jestem w niego wtulona. I on mnie zaczyna kołysać jak małą dziewczynkę. Jest mi w jego ramionach tak dobrze, że mógłby mnie już nigdy nie puszczać. Po jakichś dobrych pięciu minutach odrywamy się od siebie, ale to tylko dlatego, że usłyszeliśmy czyjeś kroki. Odwracam głowę w tamtą stronę, z której się one wydobywały i widzę wpatrzonego w nas Ivana. Nie mam najmniejszej ochoty wracać do pokoju. I Dragan to zauważa.
-Może wejdziesz do mnie? -pyta się mnie z taką dobrocią w oczach i zrozumieniem, której właśnie teraz potrzebuję. Kiwam głową na znak zgody i wchodzę za nim, zostawiając na korytarzu samotnego Zaytseva. Siadamy oboje na jego łóżko i w tym momencie nie wytrzymuję, zaczynam ryczeć z powodu jakiegoś chłopaka jak jakaś gówniara. Żalę się mu ze wszystkiego, co mnie męczy, opowiadam mu, co wydarzyło się ostatnio pomiędzy nami i wypowiadam na głos swoje wszystkie obawy. Boję się, że jak posuniemy się zbyt daleko to stracimy to, co do tej pory zbudowaliśmy. Smutna prawda. Wychodzę z jego pokoju dopiero wtedy, gdy stwierdzam, że jest to odpowiednia godzina, aby kłaść się już spać. Wchodzę do swojego aktualnego lokum i zauważam leżącego na łóżku Ivana, który ma splecione ręce za głową i natarczywie wpatruje się w sufit. Widać, że nad czymś intensywnie myśli. Wchodzę do łazienki, aby nareszcie zmyć wszystkie te "brudy" dnia dzisiejszego. Kończąc prysznic, wychodzę z łazienki i staram się bezszelestnie wślizgnąć się pod kołdrę. Kładę się tyłem do mojego współlokatora i zaczynam myśleć. Ci, którzy twierdzą, że najgłośniejsze myśli są nocą, mają rację. Jednak ciężar nagromadzony podczas całego dnia daje o sobie znać i moje powieki robią się coraz cięższe i cięższe. Już praktycznie nie mam kontaktu z jawą, ale do moich uszu docierają bardzo ciche słowa. A właściwie to jedno. -Przepraszam.


_____
Przeprasza, przepraszam, przepraszam... I tak mogłabym Was przepraszać z milion razy, bo nie dość, że tak długo musieliście czekać to w dodatku wysyłam Wam takie coś. :( Po prostu ostatnimi czasy bardzo dużo dzieje się w moim życiu i trochę mnie to przytłacza. Ale przeczytałam od Was wiele ciepłych słów. Pamiętajcie, że bardzo Was kocham.

10 komentarzy:

  1. Serdecznie zapraszam na rozdział "#21 Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal" na http://zycie-latwiejsze-staje-sie.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matkoo. Zazdroszczę Ci takiego talentu ;p
    Rozdziały świetne, całe opowiadanie pochłonęłam w godzine :* Na prawde świetny blog :*
    Czekam na kolejny <3 Do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. mimo wszystko jakiś taki smutny ten rozdział. Miało byc dobrze, a jest beznadziejnie. Eh, mam nadzieję, że ta parka w końcu dojdzie do porozumienia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ty fenomenalnie piszesz! Zaintrygowalo mnie twoje oopowiadanie. Zostaje tu do konca, mam nadzieje ze szybko go nie skonczysz ;)
    Oby miedzy nimi bylo w porzadku, musi byc :< Ciekawi mnie tylko czy Dragan lub Bartek czuja cos wiecej do bohaterki :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni się z tobą zgadzam ;)
      Eve Soul masz wielki (jak nie ogromny) talent
      Całuję :*

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie :) Czy tylko ja chce, zeby Ewa byla z Ivanem? A Dragan i Bartek out :) Kiedy kolejny rozdzial? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. serdecznie zapraszam na rozdział "#22 Tylko udają" na http://zycie-latwiejsze-staje-sie.blogspot.com/
    buziaki, malina :*
    p.s. zabieram się do czytania, niedługo będę na bieżąco z twoim blogiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no! przeczytałam wszystko! zajebisty blog!!!! masz talent dziewczyno, nie, ty masz dar!!! jestem oczarowana!!! czekam na następny!!!!
      (wiem, mało ambitny komentarz, przepraszam, jest bardzo późno xD)

      Usuń